sobota, 9 marca 2013

6.

 
Patrick

       Leżała na kamiennej podłodze małej celi, a ja trzymałem jej głowę na kolanach. Dalej była nieprzytomna. Nie chcieli mi dać żadnego koca dla niej, więc patrzyłem cały czas jak trzęsie się z zimna, mimo że dałem jej jeszcze swoją kurtkę. Miałem nadzieję, że trzęsie się z zimna, ale nie mogłem być tego pewny. To co ten niby porucznik przyłożył jej do pleców nie było zwykłym paralizatorem. Miałem z nimi styczność. W końcu mój tata był prokuratorem. Nosił taki dla obrony własnej. Auć, wspomnienia bolą. Mógł żyć, mama też. Tom także. Jednak ta wojna uczyniła wszystkich równymi sobie. Tylko ludzie okupanta byli tymi lepszymi. Za takich się uważali.
       Po kilku godzinach Kate nadal się nie wybudziła. Bałem się coraz bardziej o nią. Prosiłem, wręcz błagałem o jakiegoś lekarza, ale oni ignorowali moje prośby. No tak. Co może dzieciak krzyczący do kogoś za drzwiami. Nic. Zupełnie nic.
       W końcu jakiś strażnik wszedł do celi.
-Wreszcie - odezwałem się. - Pomóżcie jej.
-Pójdziesz ze mną.
-Słucham?
-Wstawaj. Idziesz ze mną. Ona się obudzi wkrótce.
       Wstałem i poszedłem posłusznie za nim. Wprowadził mnie do kolejnej celi. Na jej środku stało krzesło. Posadził mnie na nim i przypiął pasami, po czym wyszedł. Chciałem być twardy, pokazać im, że się nie boję, że nie są w stanie mi nic zrobić, ale w głębi czułem lekki strach. I chyba obecna sytuacja miała sprawić, aby to uczucie się nasilało. W moim przypadku jednak było odwrotnie, a gdy po jakiejś godzinie ktoś znowu wszedł do celi, byłem całkowicie spokojny.
       Okazało się, że był to żołnierz, którego spotkała Jane. Stanął przy jakiejś dziwnej skrzynce na ścianie
i nacisnął guzik. Moje ciało przeszył ból. Raził mnie prądem. Pozwoliłem sobie jedynie na słaby grymas na twarzy. Muszę być silny.
-Panie Cambell, czyżby to nie bolało? - jakim cudem on znał moje nazwisko?
-Nazywam się Robert Witness i nie, nie bolało. - próbowałem być pewny siebie.
-Tak? W takim razie pana rodzice musieli zmienić nazwisko.
-Nie mam ich.
-No tak. Pana przyjaciele ich zabili.
-Nie mogli tego zrobić, bo straciłem ich, gdy byłem dzieckiem. - kolejne porażenie. Patrzyłem mu w oczy. Te czarne tęczówki idealnie pasowały do jego charakteru.
-Nieźle kłamiesz Cambell.
-Nie jestem Cambell! - poczułem jego pięść na twarzy.
-Takich jak ty to ja mogę wykończyć bardzo szybko - nachylił się nade mną. - Więc albo będziesz mówił prawdę, albo inaczej się pobawię tobą.
       I ostatnia fala prądu przeszła przez moje ciało. Potem żołnierz zawołał kogoś, a ten zabrał mnie do celi.  Wiedziałem, że będę musiał udawać, że rewelacyjnie się czuję, żeby tylko Jane nie zauważyła, że coś mi zrobili.

Jane

       Zimne, ciemne miejsce. Ściany i podłogi z ciemnego kamienia. Gdzie ja jestem? Pamiętam tylko jakiś ból, a potem ciemność. Okryłam się kurtką i usiadłam w kącie. Nie rozumiałam, czemu mam kurtkę Patricka. Dał mi ją? Może tu był? Jeśli tak, to co się z nim dzieje?
       I wtedy go wepchnęli. Upadł i spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się uśmiech przepełniony bólem.
-Wreszcie się obudziłaś - miał taki słaby głos.
-Długo tu jesteśmy?
-Kilka godzin - podniósł się lekko i wykrzywił twarz. - Jak plecy?
-Trochę bolą. Ale co my tu robimy?
-Nic nie pamiętasz? - pokręciłam głową, a on przysunął się do mnie i opowiedział mi wszystko od momentu otrzymania nowych dokumentów do chwili, aż go zabrali.
-A co z rodzeństwem?
-Nie wiem - poczułam się bezsilna. Miałam ich wszystkich chronić, a nagle Patrick jest tu ze mną. Nie wiem gdzie, ile jeszcze i po co. A rodzeństwo... Właśnie. Nie wiem co z nimi. Mam nadzieję, że ich nie złapali. Spojrzałam na Patricka. Miał jak zawsze determinację w tych swoich zielonych oczach. Czasem chciałabym być jak on. Pełna wiary, nadziei, przekonań, że świat jest dobry. Niby nie było już żadnej oficjalnej religii na tym świecie, ale on potrafił znaleźć jaką siłę wyższą i jej zaufać. Nie nazwał jej nigdy. Ona po prostu była. Od zawsze z nim. Wq każdym momencie.
-Patrick, czy teraz też ufasz temu? - zapytałam.
-Chyba tak. Wiesz, wolę mieć poczucie, że coś pomoże mi się stąd wydostać.
-Ale co?
-Nie wiem. Chcę żeby ta siła mnie pokierowała i pokazała jak mam nas uratować.
-Nie sądzisz, że to głupie? Że po prostu nie chcesz zaufać sobie i nam? Przecież to wystarzające.
-Ufam wam, ale to mi daje poczucie takiej opieki, której nikt inny nie może mi zapewnić. Nie wiem, może to jest głupie, ale nie chce się tego pozbyć.
-I chyba dlatego czuję się przy tobie bezpieczna.
-Wiem moja mała siostrzyczko - zaśmiał się, a ja razem z nim. Lubiliśmy traktować się jak rodzeństwo. Zawsze tak robiliśmy.
-Nie jestem taka mała - doskonale udawałam obrażoną, a Patrick zaśmiał się, a potem robił głupie miny dopóki się nie zaśmiałam.
       W trakcie tych wygłupów na jego twarzy pojawił się kolejny grymas bólu. Położył się, a ja okryłam go swoim płaszczem i jego kurtką. Nawet nie protestował.
-Co oni ci robili?
-Nic - jak zawsze chce mi oszczędzić bólu i cierpień.
-Przestań. Widzę, że jest źle.
-Jane, nic mi nie jest. Jestem tylko zmęczony.
-Patrick - uniosłam głos. - Nie obchodzi mnie to, że nie chcesz...
-Razili mnie prądem i tyle - przerwał mi.
-I tyle? Mogli cię zabić.
-Ale tego nie zrobili Jane. A teraz daj mi się przespać. Może jest właśnie noc na zewnątrz, więc zrób to samo - jego głos był stanowczy i nie chciałam się sprzeciwiać i położyłam się i próbowałam zasnąć. Jednak nie mogłam usnąć. Patrzyłam jak on śpi i starałam się wyobrazić co mu zrobili i co wtedy czuł. Nie wyglądał dobrze. Mam nadzieję, że to było małe natężenie i zrobili to niewiele razy. Ile bym oddała za to żeby nas stąd wyciągnąć. Aby zabrać naszą czwórkę daleko stąd. Nawet za granicę. Mogłabym nawet oddać własne życie byleby tylko ocalić ich i nasze rodziny. Ale to i tak nie było możliwe póki siedziałam na tej zimnej, kamiennej podłodze, a dookoła roznosił się smród wilgoci, fekalii, chyba krwi.
       W trakcie rozmyślań zjawił się strażnik, zabrał mnie do jakiejś dziwnej celi i przypiął pasami do krzesła ustawionego na środku. Kazał czekać. Więc czekałam. Zaniepokojona, wystraszona  Ale nie wiedziałam, że przygotowali mi lepsze "atrakcje" niż Patrickowi.

Evan

       Obudziła mnie Kate krzątająca się po domu. Wiedziałem, że już nie usnę, dlatego wstałem, ubrałem się
i wyszedłem po rzeczy ukryte w ogrodzie. Leżały nietknięte na szczęście. Wziąłem wszystko i zaniosłem do domu.
-Co masz zamiar z tym zrobić? - zapytała mnie siostra.
-Przepakować znowu i wynieść się stąd.
-Tak? Niby gdzie?
-Nie wiem. Coś wymyślę.
-Rób co chcesz, ja idę do Sandy - wstała, zabrała swój plecak i poszła w stronę drzwi.
-Nie możesz - zagrodziłem jej drogę.
-Ale pójdę! - złapałem ją za nadgarstki.
-Aż tak jej ufasz?! Przecież Jane powiedziała, że nie idziemy.
-Dla ciebie tylko ona się liczy. A co ze mną? Jestem twoją siostrą! - wyrwała mi się.
-Wiem. I chcę dbać o ciebie. Nie idź.
-Do zobaczenia Evan - i wyszła.
       Bałem się o nią. Nie o to jak da sobie radę, bo wiedziałem, że jest zaradna i silna, ale o to co z nią zrobi Sandy. Chciałbym je śledzić, ale na ulicach było za dużo patroli, a ja nie chciałem trafić do żadnego więzienia, obozu, "hotelu" itp. Musiałem ratować jakoś Kate i Patricka. Bez nich nie byłbym w stanie normalnie żyć. No bo jak żyć bez najlepszego przyjaciela i dziewczyny, którą się... No właśnie. Nie potrafiłem nazwać tego uczucia. Nie wiedziałem, czy to miłość, zauroczenie, fascynacja. Wtedy i tak najważniejszy był ratunek. Tylko jak? Wtedy jeszcze nie miałem na to pomysłu i chciałem dowiedzieć się też coś o Sandy. Nie ufałem tej kobiecie. Mówiła bez przekonania, jakby nas okłamywała przez cały czas. Bałem się, że może donosić. W końcu podczas ostatniej wojny ludzie tak robili, żeby zarabiać. Czemu nie wziąć z nich przykładu? Tylko tamta wojna zakończyła się dziewięćdziesiąt sześć lat temu. Dziwię się że ludzie tyle wytrzymali  utrzymując względny pokój na świecie. W końcu globalny konflikt musiał się zacząć. A do tego wystarczyła napaść na nasz kraj. Nie wiedziałem ile państw zaangażowało się w to po naszej stronie, ale chyba było jeszcze za wcześnie, aby analizować jakiekolwiek skutki. Nie było ich nawet widać. Zresztą nie docierało do nas zbyt dużo informacji. Gdy włączyłem telewizor, zauważyłem, że większość programów to propaganda okupanta. W gazetach przedstawiali nas jako słabych, zagubionych i nic nie wartych, którym trzeba pomóc. Jeśli tą pomocą ma być zamykanie nas w miastach i mordowanie, to my podziękujemy za to.
       Upchnąłem do swojego plecaka jeszcze trochę jedzenia, jakieś zapałki, zapalniczki. Brałem wszystko co mogło się przydać i na co wystarczyło miejsca. Resztę znowu zakopałem. To było idealne miejsce, głównie ze względu opuszczonej działki obok, przez którą mogłem się tu w razie czego dostać, a przez którą nikt by nie przeszedł. Z wyjątkiem mnie oczywiście. Gdy już kończyłem, usłyszałem nadlatujące samoloty. Bombowce. Miałem nadzieję, że to nie będzie to o czym wtedy myślałem. Że to nie będzie... Ogromny huk rozległ się jakiś kilometr dalej.

Kate

       Szłam w stronę tego magazynu starając się unikać głównych ulic i patroli, co mi się udawało. Ale moje myśli cały czas wypełniał Evan i Jane. Czemu on wolał ją? Czemu nie chciał iść ze mną? Przecież jest moim bratem. A to jej wina, że mamy z nami nie ma. No bo kogo innego? Tylko jej! Chciałam płakać.
-Nie, Kate. Musisz być silna. On wie, że popełnił błąd. Wróci po ciebie! - takie myślenie miało mi wtedy pomóc. Został mi tylko on. Niby był też Patrick. Ale Evan jako brat był najważniejszy. I to on zranił mnie najbardziej. Dlatego tak bardzo chciałam być teraz z Sandy. Ona chciała nam pomóc, więc chociaż ja przyjmę jej ofertę. Wolałam tę perspektywę niż błąkanie się niewiadomo gdzie.
       Gdy już prawie byłam na miejscu usłyszałam samoloty lecące nad moją głową, a po chwili mój umysł ogarnął mrok.


Myślę, że trochę lepiej, ale to zostawiam do opinii waszej. Niedługo wezmę się za poprawianie wszystkich rozdziałów i może napiszę coś wreszcie na kompie, bo jednak pisanie na telefonie nie jest zbyt przyjemne. Pewnie będzie to dopiero w czasie rekolekcji.

7 komentarzy:

  1. Robi się coraz bardziej interesująco. Ciekawi mnie, skąd ci okupanci wiedzą, jak naprawdę nazywają się bohaterowie. I dlaczego tak się nimi zajmują. Czekam na kolejny :).

    Pozdrawiam, Allz

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :D Czekam na ciąg dalszy ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne, fajne :) Czekam na kolejny :))
    + zapraszam do mnie :d http://67igrzyskaoczamijulites.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. 1. Dziękuje za odwiedziny na moim blogu. Cieszę się, że komukolwiek chce się czytać te moje wypociny ;)
    2. Bardzo ciekawe! Chociaż przeczytałam tylko ten jeden rozdział to jestem pewna, że wrócę do poprzednich. Oryginalne i piszesz bardzo przyjemnie, tzw. lekkie pióro. Oby tak dalej!
    3. Od strony graficznej blog nie wygląda za fajnie. Ludzie będą częściej wchodzić na bloga jeśli będzie ładnie wyglądał - to ich zachęci! Poszukaj, jest wiele blogów które przyjmują zlecenia na tworzenie ładnych szablonów.
    4. Prosiłabym o poinformowanie mnie o kolejnym rozdziale ;)
    Pozdrawiam i życzę weny - Zizunaczek.
    Ps. Byłabym wdzięczna za weryfikację przy dodawaniu komentarzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, lubię fantastykę,więc twojego bloga będę czytała. Jak tylko dodam rozdział to cię poinformuję. A co do szaty graficznej, to złożyłam już zamówienie, ale go nie przyjęli, także muszę poszukać czegoś nowego. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No ludzie klaskać proszę. BRAWO!!! BRAWO !!! BRAWO!!!
    Jeszcze jestem przejęta tym opowiadaniem. Jejku czemu wszyscy się rozdzielili? Oni muszą być znów razem... A i błagam mała Kate musi żyć, jeżeli nie przeżyje to będzie koszmar.
    Kocham to opowiadanie, na prawdę. Masz bardzo ciekawy pomysł i jesteś bardzo oryginalna. W końcu jakieś opowiadanie zasługujące mojej uwagi. Kocham takie historie.
    Piszesz bardzo lekkim językiem, co jest dobre bo każdy polak to zrozumie :) Choć czasem zdarzały się literówki. Ale to nic, bo przecież każdemu się mogą zdarzyć. Więcej błędów nie widzę. Po prostu uwielbiam to i chcę kolejne rozdziały :)
    Jakbyś mogła to informuj mnie kiedy coś wstawisz u mnie na blogu :)
    Zapraszam też do mnie na trzeci rozdział mojego opowiadania. Tematyka też fantastyczna, ale u mnie Ziemia zaczyna się rozpadać ---> http://julus-world.blogspot.com/
    Życzę dużo weny i wielu wspaniałych rozdziałów :)
    Pozdrawiam Kilulu

    P.S A i za tak dobrze wykonaną pracę nominuję cię do Liebster Award. Więcej info u mnie na blogu w dziele "Nominacje"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Zawsze miło jest wiedzieć, że komuś się podoba. Jak pisałam wezmę się za poprawianie wszystkich błędów, bo po ostatnim przejrzeniu stwierdziłam, że jest ich zdecydowanie za dużo. ;)
      Dzięki za nominację.

      Usuń