Evan
Obudziłem
się zmarznięty, głodny i w złym humorze. Moje ognisko już dogasało, a ja
wstałem w celu rozprostowania kości. Przeciągnąłem się kilka razy, po
czym sięgnąłem do plecaka i wyciągnąłem
paczkę krakersów. Zjadłem ją bardzo szybko i postanowiłem wrócić do domu po
jakieś większe zapasy. Wiedziałem, gdzie znajduje się mało uczęszczana ścieżka,
którą łatwo było tam dojść.
Na miejscu
pożałowałem, że to zrobiłem. Część domu była doszczętnie zburzona. Zachowała
się jedynie część z kuchnią i pokojem Jane. Na tej ulicy zaledwie jeden dom był
w stanie nienaruszonym. Szok? To mało powiedziane co wtedy czułem. Ból?
Możliwe. W końcu bezpowrotnie straciłem miejsce, którego pochodziło tyle
wspaniałych wspomnień.
Przechodząc
przez podwórko w mojej głowie przewijało się wiele obrazów. Nasza czwórka
ganiająca za piłką, gdy byliśmy mali, ja z Patrickiem próbujący nauczyć psa
mówić, czy małe Kate i
Jane opiekujące się zbłąkanym kotkiem. Najboleśniejsze wspomnienie pojawiło się
gdy stanąłem przy różanym ogrodzie Jane. Kochała te kwiaty, przez co wszystko
wyglądało pięknie nawet teraz. Wszystko tu przypominało to. Szczególnie
miejsce, na którym spędziliśmy całą noc poprzedniego lata. Widziałem przed
moimi oczami wszystko. Jej twarz, oczy, uśmiech, to jak bawiła się jabłkiem...
Opamiętałem
się. Nie mogłem jej traktować jak kogoś zmarłego. Ona zwyczajnie zaginęła, a ja musiałem ją odnaleźć.
Potrzebowałem porządnego kopniaka, żeby się otrząsnąć. Na razie nie było mi to
dane.
Odkopałem
pozostałe dwa plecaki. Do swojego wpakowałem resztę jedzenia, które znalazłem,
do Patricka ciuchy moje i jego, które na szczęście zostawiliśmy w pokoju Jane.
Nie było ich wiele, więc dopakowałem tam jeszcze pozostałą amunicje i dwa
pistolety. Plecak Jane wypełniłem jej ubraniami. W końcu musiała w coś się ubrać, gdybym ją
znalazł. Wziąłem jeszcze ze sobą jej zdjęcie i zdjęcie całej naszej czwórki i
tak obładowany trzema plecakami udałem się do mojego zagajnika.
Tam rzuciłem
wszystko na ziemie i ponownie rozpaliłem ognisko. Gdy chciałem wyjąć coś do
jedzenia, usłyszałem kroki za drzewami. Wyjąłem pistolet, stanąłem i
oczekiwałem na zjawienie się tego kogoś. Kiedy wszedł od razu zaczął błagać:
-Nie zabijaj
mnie. Nie mam nawet broni – niewysoki blondyn stał wystraszony przede mną. Ciekawe,
czy to jakaś pułapka? Zaryzykowałem.
-Zobaczymy -
przeszukałem go i rzeczywiście poza śmieciami w kieszeniach, nie miał nic
innego. Pozwoliłem mu usiąść przy ognisku, a on od razu rozpromienił się.
Ogrzewał się, a ja podałem mu bułkę. Wziął ją niepewnie i jadł dosyć długo.
-Dziękuję.
Nie jadłem nic od wczoraj od bombardowania.
-Nie ma
sprawy. Z której ulicy jesteś?
-Z tej
najbardziej zniszczonej. Jestem, a właściwie byłem sąsiadem Jane.
-Jak to?
Czemu cię nie poznaliśmy?
-Wprowadziliśmy
się tu miesiąc temu. Po rozporządzeniu rodzice spakowali
najpotrzebniejsze rzeczy i uciekliśmy.
Ukrywaliśmy się, ale wczoraj gdy wyszedłem znaleźć coś do jedzenia, zaczęło się
bombardowanie i jeden z pocisków trafił akurat w budynek, w którym oni
siedzieli - schował twarz w dłoniach.
-Słuchaj,
przykro...
-Zostałem z
niczym. Znalazłem jakieś spokojne miejsce, a po wszystkim poszedłem zobaczyć w
jakim stanie jest mój dom. Był cały spalony. Przespałem się jednak wśród
gruzów, a rano zobaczyłem ciebie. Kojarzyłem cię, bo często przychodziłeś do
Fanicków, więc poszedłem za tobą, ale dopiero teraz odważyłem się podejść - gdy
skończył mówić, po jego policzkach popłynęły łzy.
-Słuchaj,
wiem jak się czujesz. Dasz radę - nie byłem dobry w pocieszaniu. Postanowiłem
jednak mu pomóc. Wydawał się być kimś komu można było zaufać. Może też znał
kogoś?
-Bradley -
podał mi rękę.
-Evan -
uścisnęliśmy sobie dłonie.
-A gdzie
Jane i tamta dwójka?
-Jane i
Patricka zabrali żołnierze, a Kate nie wiem. Szła do magazynu, ale nie wiem,
czy tam dotarła.
-Wiem jak
się tam dostać.
-Gdzie? -
pojawiła się nadzieja.
-Do
więzienia, w którym są Jane i Patrick.
Kate
Ból był przeraźliwy, ale nikt nie chciał mi dać leków. Jedzenia też nie
dostałam. Udało mi się chociaż usiąść. Spojrzałam na swoją nogę i od razu tego
pożałowałam. Spod bandaża prześwitywała ogromna rana zszyta w niektórych
miejscach. Była obrzydliwa. Siedziałam oparta o ścianę i wypatrywałam Sandy.
Nie zauważyłam jej nigdzie, za to moją uwagę zwrócił tata. Wykłócał się z kimś, ale nie
słyszałam o co. Chciałam podejść, ale uniemożliwiał mi to ból nogi, więc
czekałam. Kiedy skończył przyszedł do mnie.
-Jak noga? - zapytał. Jego brązowe oczy wypełniało jeszcze więcej bólu niż
wcześniej. Wyglądał też gorzej. Usiadł obok mnie i wpatrywał się w moją ranę. -
Nie wygląda za dobrze.
-Ale nie boli tak bardzo.
-Jasne. A ja wcale nie jestem głodny i nie staram się stąd wyjść - podniósł
głos, a ja spojrzałam zaskoczona na niego.
-Tato, wytłumacz mi o co chodzi. Sandy chciała, abym...
-Sandy to największa suka jaką znał świat.
-Ale ona nam pomogła - chciałam jej bronić. Przecież ona nie może być zła.
Nie Sandy.
-Dziecko, odpowiedz mi na kilka pytań. Ale niech twoją odpowiedzią będą
tylko "tak" lub "nie".
-No dobra.
-Twierdziła, że zabrali jej męża, narzeczonego, chłopaka?
-Tak - przecież powiedziała, że zabrali Daniela.
-Czy mimo to od razu była radosna?
-Tak.
-Czy zrobiła wam fałszywki bez problemu?
-Yyy, taa... Ale skąd o tym wiesz?
-Jest kolaborantką - nie, to nie było możliwe. Sandy? Kolaborantką?
-Ona? Tato, chyba przesadzasz.
-Każdemu z nas załatwiła te fałszywki. Dlatego tu jesteśmy. Po
niektórych przychodzili żołnierze, a do niektórych trafiała Sandy,
załatwiała nam dokumenty, dawała nowe tożsamości… A potem przychodzili tamci i
nas zabierali. Wszyscy tu są oskarżeni o zdradę. Nie wiemy tylko co nas czeka.
Nie docierało do mnie to
co mówił. Przecież to niemożliwe. Nikogo nie zdradziłam. A Evan? Gdyby tu był
pomógłby nam stąd wyjść. Miałam nadzieję, że się ukrył. Ale co z…
-A co z tymi, którzy są stąd, ale też mieli fałszywki?
-Mam nadzieję dziecko, że takich nie znasz – mówił to z takim przekonaniem,
jakby to wiedział bardzo dokładnie.
-Nie znam – mógł mi wtedy powiedzieć więcej.
-Trafiają do specjalnych więzień. Tam gdzie były schrony. I są torturowani,
aż do... – nie dokończył. Rozpłakał się i odszedł.
Położyłam się i myślałam.
Czy oni chcą ich zabić? Jane i Patricka? Za co? Przecież oni nic im nie
zawinili. Zginą tylko dlatego, że mieli fałszywki? To wszystko było pozbawione
jakiegokolwiek sensu i logiki. Ale skąd tata o tym wiedział? Równie dobrze mógł
to zmyślić. Tylko co by to dało?
Czy chciałby po prostu mnie wystraszyć? I tak wystarczająco się bałam.
Po kilku godzinach znów
zjawiła się „Piątka”, która mnie nakarmiła tą samą obrzydliwą papką. Potem
zjawił się jeden z lekarzy. Widziałam tylko strzykawkę, poczułam ukucie i
zapadłam się w ciemność.
Rozdział dedykuję kochanemu Zizunaczkowi. Motywujesz mnie do pisania.^^
Przepraszam, że tak krótko, ale nie udało mi się w nocy nic więcej wymyślić. Kolejny rozdział będzie z perspektywy Jane i Patricka, ale terminu nie zapowiadam, bo w tym tygodniu czeka mnie nawał pracy.
Allz - pewnie tego się domyśliłaś jeśli chodzi o Sandy, co nie? Jak tak to przepraszam, ale moja wyobraźnia nie działa wybitnie dzisiejszej nocy.;)
Mam dedykacje! OOŁŁŁŁ JEEEEE!!!
OdpowiedzUsuńRacja trochę krótko, ale za to jak! Coś mi też nie pasowało w Sandy, ale się nie domyślałam, że jest kolaborantką! Coraz ciekawiej, coraz ciekawiej. No nic, kakała na szczęście do rozdziału starczyło :D
Teraz czekam na następny i z niecierpliwością już zacieram ręce
Pozdrawiam - zizunaczek <(")
No to do kolejnego rozdziału to przygotujesz zapas kakałka. ;) Sandy jeszcze nie raz coś tu zawojuje.
UsuńJest Penguin. :D
Super :D Bardzo podoba mi się opis z perspektywy Evana, jest świetny ^_^ cały rozdział cudowny, ale krótki! Piszesz coraz lepiej, a Twoje opowiadanie coraz bardziej wciąga. Pozdrawiam, czekam na ciąg dalszy (mam nadzieję, że pojawi się niedługo) i życzę weny ^_^
OdpowiedzUsuńDzięki. Zawsze myślałam, że opisy z jego perspektywy są najgorsze. :p
UsuńStaram się rozwijać. Według mnie z mizernym skutkiem, ale do końca opowiadania jeszcze daleka droga. ;)
A co do kolejnego, to tak jak pisałam, nie mam pojęcia kiedy. Pewnie dopiero koło 17, 18 marca.
Hej, cóż tu więcej mówić...? Jak zwykle rozdział jest powalający! Perspektywa Evana jest naprawdę ciekawie napisana, zresztą i jego postać od początku przypadła mi do gustu- chociaż zupełnie nie wiem dlaczego...Ale coś w nim jest...Błędów nie zauważyłam, a reszta w zupełności jest interesująca, z twoją wyobraźnią według mnie jest wszystko ok! No nic czekam na nexta! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńChyba muszę rozwinąć tego biednego, pomijanego przeze mnie Evana;)
UsuńTak, tego właśnie się domyślałam. W końcu ktoś prędzej czy później i tak zdradziłby, nie?
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to faktycznie krótko, ale jak wciągająco! Opis z punktu widzenia jest dobry, ale jakoś bardziej podobała mi się perspektywa Kate. Sama nie wiem czemu. Przyznam, że przeczytałam całość bardzo szybko i z wyczekiwaniem czekam na więcej.
Pozdrawiam, Allz
Ja cię Allz jeszcze czymś zaskoczę. Zobaczysz. :D
UsuńO, cześć. :>
OdpowiedzUsuń1. Niestety zdążyłam przeczytać póki co jedynie ten rozdział. ._. Ale niedługo to nadrobię.
Już po przeczytaniu perspektywy Evana wiedziałam, że ktoś tu ma talent... ^-^ Po przeczytaniu Kate z pokerem stwierdzam, że chcę przeczytać więcej.
Świetna akcja, żadnych błędów i może krótko, ale wszystko przedstawione w idealny, wyważony sposób. ^-^
Pozdrawiam, Diabelstwo.
Boski <33
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na next <33
Rewelacja ;3
OdpowiedzUsuńhttp://67igrzyskaoczamijulites.blogspot.com/
no właśnie ... a kiedy ten next? Ja chce już!!! ^w^
OdpowiedzUsuńzostaw w spokoju mój blog, nie widzisz,że ja na to nieraguje Oceniaj najpierw siebie a potem innych.
OdpowiedzUsuńWłaśnie widzę, a myślę, że powinnaś. Ja też nie prowadzę idealnego bloga - popełniam wiele błędów, często brakuje logiki w tej historii, część bohaterów zachowuje się irracjonalnie. Można by tak było wymieniać bez końca, ale jeśli ktoś piszę, że coś powinnam poprawić - staram się to zrobić i biorę sobie krytykę innych do serca. Czasem za bardzo. I uwierz mi jestem bardzo krytyczna wobec siebie i ostatnio zastanawiam się, czy by tego nie zmienić, bo ostatnio to zakrawa o paranoje.
UsuńI powtórzę to raz jeszcze - tobie chcę tylko pomóc.
ok,ale ja nie,Cześć
OdpowiedzUsuńCiekawe i oryginalne. Nie ma w nim nic banalnego. Opisy przemawiają do wyobraźni, podczas opowieści Bradley'a czułam jego ból. Naprawdę niesamowicie piszesz. :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Mam nadzieję, że wpadniesz częściej. ;)
Usuńżycie życiem, ale ja się pytam, kiedy next? Dawno się nie odzywałaś ... umarłaś? O.O
OdpowiedzUsuńJuż obawiałam się najgorszego XD
UsuńNo dobra diable, poczekam te kilka godzin :3
Piekielne pozdrowienia! †
OdpowiedzUsuńCzy autorka bloga to fanka Within Temptation? Jestem tego pewna ;) Zostawiłaś komentarz pod moim opowiadaniem, na którym zarządziłam przerwę, jednakże zapraszam Cię na mojego głównego bloga, ale to w spamie. W końcu wszystko ma swoje miejsce...
Odnieśmy się więc do Twojej twórczości. Wnioski z rozdziału? Sandy to suka, a w dodatku kolaborantka i cieakwa jestem czy naszym bohaterom uda się stamtąd wydostać. I co z Jane i Patrickiem? Może już nie żyją...
Ogółem opowiadanie bardzo mi się podoba, skłamałabym i nigdy nie została rozgrzeszenia, mówiąc, że nie. To całe "więzienie", fałszywki, rana Kate, a na końcu ten zastrzyk i ciemność.
Masz talent - i nie chodzi o to żeby ci słodzić. Jestem już dość długo na blogsferze żeby odróżniać "nieoszlifowane diamenty" od przymuszających się do pisania beztaleńć, bądź też chcących się popisać czymś czego nie ma sweet dziewczynek.
W sumie jak tak patrzę na Twój styl to trochę przypomina mi mój stary, dlatego też mam dla Ciebie parę rad, do których się zastosujesz, albo nie... To Twój świat.
Po pierwsze możesz konstruować dłuższe zdania.
Po drugie wplatać więcej opisów... Myślę, że jakbyś dodała parę zdań opisujących tę ranę, albo też zastrzyk oddałabyś lepiej grozę sytuacji, a może nawet wywołała dreszcze na plecach czytelników.
I ostatnie, możesz też bardziej rozbudowywać dialogi. Po myślniku od wypowiedzi, opisywać mimikę, bądź też uczucia postaci, np. ,,-Sandy to największa suka jaką znał świat - stwierdził zniesmaczony, wykrzywiając twarz w lekkim grymasie.".
Ale jak już wspomniałam to tylko moje sugestie, a to Ty jesteś królową i dzieje się według twego rozkazu w tym świecie. Mroczniutkim z resztą ♥
Tak, tak największa fanka WT.;)
UsuńPostaram się zastosować do Twoich rad. Cenię sobie czytelników i staram się, aby przyjemnie im się czytało moje opowiadanie.
W nocy wejdę na Twojego bloga, teraz dopracowuję rozdział.
Nie lubię słodzenia, także dziękuję. ;)
Oooo :D też lubię WT, choc największą miłością jest Nightwish :-)
Usuń