sobota, 23 marca 2013

9.


Jane


          Obudziłam się z lżejszym bólem, mogłam usiąść i doskwierał mi głód. Nie, to mało powiedziane. Jeszcze nigdy nie czułam takiego głodu. Miałam ochotę rzucić się na... No właśnie. Nie miałam na co. Przy drzwiach znajdowała się jedynie dwie  małe miski. W jednej była jeszcze ta dziwna, szara papka. Udało mi się tam jakoś przeczołgać, wzięłam miskę do rąk i próbowałam to jeść. Trudno tu było mówić o jakimś smaku. Ale co ma powiedzieć osoba przyzwyczajona do codziennych posiłków przygotowywanych przez matkę, które były zawsze najlepsze? Nic. Po prostu jeść...
         I jadłam, zerkając od czasu do czasu na Patricka. Wreszcie usnął. Za każdy razem, kiedy się przebudzałam, widziałam jak siedział pod ścianą ze złożonymi dłońmi i modlił się. Słyszałam wtedy każde jego słowo. Każdą wypowiedzianą przez niego myśl. I żałowałam tego. Rozumiałam oni. Ale czemu ja?   I czemu tego chciał? Było wiele innych sposobów. Musiały być. Ale on chciał to zrobić. Pragnął tego. Myślał, że nas ocali. Że pomoże mi. Nie chciałam. Nienawidziłam go za te słowa. Nienawidziłam go za to, co planował zrobić. I nienawidziłam go za to, że nie chcę się nawet pożegnać...
-Jak się czujesz? - jego głos wyrwał mnie z zamyślenia. Odłożyłam miskę i usiadłam przy nim. Wpatrywałam się w jego oczy. Widziałam w nich determinację i wolę walki oraz... Oraz chęć poświęcenia. To ona dominowała i przerażała mnie. - Coś się stało? -  zapytał.
-Nie. Ja tylko... Chcę zapamiętać twoją twarz, jeśli miałabym nie wrócić po kolejnym przesłuchaniu - nie mógł się dowiedzieć, że słyszałam to co wczoraj mówił. Postanowiłam działać według swojego planu.
-Jane, nie wolno ci tak mówić.
-Wolno. I mam zamiar tak mówić. Poza tym, któreś z nas musi stąd wyjść.
-I wyjdziemy oboje - odpowiada po chwili. Ale bez przekonania. Bez wiary w swoje słowa. Błagałam  w myślach. Błagałam żeby zmienił swoje plany.
-Uda nam się. Musi... - nawet gdym chciała mu coś powiedzieć, nie zdążyłabym, bo do celi weszło dwóch strażników.
-Ty! - wskazali na Patricka - Idziesz z nami - nie zaprotestował. Wstał i poszedł z nimi.
         Nie chciałam myśleć co z nim zrobią. Miałam złe przeczucia. Bałam się, że potraktują go jeszcze gorzej niż mnie.
            Drzwi się otworzyły i stanął w nich ten, przez którego tu jesteśmy. Ten, na którego wpadałam. Ten, którego śmierci teraz pragnęłam.
-Generał Dragh - mówię.
-Panno Fanick - wysoki, umięśniony brunet z twarzą prawdziwego mordercy, a mówił takim miłym głosem. To nie wróżyło nic dobrego. -Jestem ciekaw, czy wiesz dlaczego się tu znaleźliście.
-Niestety nikt nie raczył nam tego wyjaśnić - "będę twarda" powtarzałam sobie w myślach.
-A więc droga Jane, myślisz, że fałszerstwo to przestępstwo?
-Zależy kiedy. Jeśli jest się do tego zmuszonym to nie.
-To wytłumacz mi, dlaczego wy to zrobiliście. - odpowiedziało mu moje milczenie. Jego czarne oczy wydawały się przenikać przez moje myśli. Nie mogłam mu powiedzieć o Kate i Evanie. Chociaż pewnie i tak  już o tym wiedział. - Panno Fanick, nie mam za dużo czasu, twój przyjaciel na mnie czeka. Myślę, że nie pozwolimy mu tak cierpieć.
-Co mu robicie!? - oni nie mogą go skrzywdzić. Nie pozwolę.
-Jestem pewien, że teraz zajmuje się nim porucznik Huust, a on nie jest zbyt miły człowiekiem.
-Co chcesz wiedzieć? - wycedziłam przez zęby.
-Wszystko, kochana, wszystko. Dlaczego fałszowaliście dokumenty? Dlaczego ukrywaliście zbiegów?
-Musiałam ich chronić przed wami.
-Jak to ty musiałaś?
-Tylko ja jestem winna. Tylko ja! Zostawcie w spokoju Patricka. On nie jest niczego winny.
-To wytłumacz mi, dlaczego on miał fałszywe dokumenty ze sobą. Dałaś mu je? Wrzuciłaś do kieszeni?
-Wrzuciłam.
-Ale jakimś cudem wiedział o swej fałszywej tożsamości. O swoim wymyślonym życiu! - nie wiedziałam już co powinnam mówić. Nie mogłam wsypać Patricka.
-Zostawcie go i zajmijcie się mną. To ja jestem winna. To wszystko było moim pomysłem! - nie odpowiedział. Przycisnął mnie do ściany i przybliżył twarz do mojej. Z jego ust cuchnęło alkoholem. Podtrzymywał moją głowę tak, abym nie mogła jej odwrócić.
-W takim razie zabawimy się. I będziemy to robić, dopóki nie wyśpiewasz mi całej prawdy, łącznie z tym, gdzie są teraz Halbruckowie - powiedział i po prostu wyszedł.
        Zastanawiałam się co planował. Powinnam się bać? Możliwe. Ale ja czułam tylko jedno. Determinację. Patrick musiał żyć. Kate musiała żyć. Evan musiał żyć. Ja mogłam się poświęcić. Otrząsnęliby się z mojej straty. Zrozumieliby, że zrobiłam to dla nich. Musiałam tylko przekonać Dragha. Nie miałam tylko pojęcia, jak to zrobić. I co on chciał zrobić ze mną? Co rozumiał poprzez "zabawę"? Miałam tylko nadzieję, że to ograniczało się do rażenia prądem lub bicia.
         Nie wiem, ile czasu minęło, odkąd zabrali Patricka i przyprowadzili go z powrotem. Ale to co z nim zrobili oznaczało jedno - muszę się poświęcić.

Patrick



-Krzycz śmieciu! Nie udawaj twardego! - ból. Przeraźliwy i niesamowity ból. A to dopiero drugie uderzenie. Stałem na środku celi, przypięty łańcuchami. Wyciągnięte w bok ramiona bolały mnie, a kajdanki wbijały mi się w nadgarstki.
-Nie - nie wiedziałem, czy udało mi się to wypowiedzieć. Nie słyszałem własnych słów, własnych myśli... Znowu bat wylądował na moich plecach. Żołnierz podszedł do mnie i wpatrywał w moją twarz. Był młody. Nie wiele starszy ode mnie. Nie miałem pojęcia skąd w nim tyle zła.
-Wiesz, gdzie jest generał? - pokręciłem głową - Poszedł do twojej kochanej przyjaciółeczki. Jak myślisz, co z nią zrobi? Wiesz, myślę, że się z nią zabawi odpowiednio. W końcu jest taka ładna...
-Zamknij się! - od razu pożałowałem, bo bat powędrował w stronę mojego brzucha. Może gdyby nie zostawił na mnie samej bielizny, byłoby mi lżej.
-Co ty powiedziałeś? - był wściekły. Zaczynałem się bać.
-Mówiłem, żebyś się zamknął! - zamknąłem oczy i ... Nic nie poczułem. Miejsca po uderzeniach batem pulsowały. Miałem wrażenie, że zaraz nastąpi kolejne uderzenie. Chciałem otworzyć oczy, ale się bałem. Bałem się, że wtedy coś się stanie. Miałem nadzieję, że kiedy podniosę powieki, zobaczę mój dom. Toma, który próbuję coś narysować, mamę robiącą kolację. A nawet ojca...
             Odważyłem się i otworzyłem oczy, ale dalej znajdowałem się w celi, a przede mną stał Huust. W ręku trzymał metalową pałkę. Przełknąłem ślinę i wtedy zamachnął się. Uderzył kilka razy, ale z każdym uderzeniem mój krzyk był głośniejszy. Myślałem, że to prąd jest najgorszy.
-Wreszcie krzyczysz śmieciu. Ciekawy jestem, co zrobisz, gdy generał tu przyjdzie - cały czas się śmiał. - Przygotowaliśmy dla ciebie coś specjalnego. Ucieszy cię to - co ma  mnie ucieszyć? Bicie metalową pałką, albo skórzanym batem? Tak, cieszy mnie ta perspektywa.
-A cóż to za niespodzianka? - zapytałem z ironią. Roześmiał się jeszcze głośniej i usiadł za biurkiem. Zapalił papierosa i obaj czekaliśmy na pojawienie się generała. On - siedząc spokojnie i paląc. Ja - próbując nie wyć z bólu. On - śmiejąc się ze mnie. Ja - próbując nie zasłabnąć z bólu. Czekaliśmy krótko, ale każda chwila ciągnęła się w nieskończoność. Chciałem być już w celi. Zająć się Jane, pocieszyć, obmyślić i tak niemożliwy do zrealizowania plan ucieczki. Dać nam nadzieję na normalne życie, które mogliśmy jeszcze mieć. W końcu nie mogli nam zabrać wszystkiego.
-Huust! - usłyszałem po chwili. To był on. Stanął przede mną wysoki i bardzo umięśniony mężczyzna. Na oko czterdziestoletni z twarzą urodzonego mordercy, ale jego oczy nie wyrażały chęci uśmiercenia mnie. Była w nich chęć zadania mi największego cierpienia. - Czy więzień jest przygotowany?
-Tak generale. Myślę, że możemy zacząć - i kolejny przebiegły uśmiech nawiedził jego twarz.
-Dobrze więc - zwracał się teraz do mnie. - Huust przedstawił ci się, mam nadzieję.
-Tak.
-Jestem generał Logan Dragh. Jeśli będziesz z nami współpracował, możliwe, że będziemy łagodnie się z tobą obchodzić. Jeśli jednak masz zamiar się z nami droczyć, jak robi to panna Fanick... Chyba wolisz nie wiedzieć tego, co mogę z tobą zrobić - jego twarz nie wyrażała emocji. Jedynie czarne oczy pozwoliły mi dostrzec namiastkę zła, wypełniającego jego serce i rozum.
-Nie mam wam nic do powiedzenia - byłem stanowczy, a raczej starałem się być taki. Wtedy wziął do ręki palnik i podsunął ogień do mojej ręki. Poczułem bardzo przyjemne ciepło na przedramieniu.
-Jesteś pewien? - zapytał.
-Tak! - krzyknąłem, a on przyłożył ogień do mojej skóry. Krzyknąłem z bólu, a on odsunął źródło mojego cierpienia. Chciałem, aby wrócili do bicia mnie.
-Może jednak?
-Nie! Nic wam nie powiem! - znowu ogień, ale tym razem na prawym udzie. Nie chciałem krzyczeć, ale ból był przeraźliwy. Nie byłem w stanie otworzyć oczu, ale w głowie miałem obraz Huusta, którego śmiechu byłem zmuszony słuchać.
-Patrick, powiedz nam, na co były ci potrzebne fałszywki?
-Nie twój zasrany interes - pragnąłem mu się postawić. Ale co mogłem zrobić, będąc przypiętym do łańcuchów?
-Chyba wypadałoby mieć trochę szacunku do starszego, nie sądzisz? - nie byłem pewien, czy to była złość, czy zwykłe rozdrażnienie, ale nie miało to znaczenia, bo znowu poczułem ogień na ciele. A dokładnie niedaleko  poprzedniego oparzenia.
-Mów! - Dragh tracił cierpliwość. - Z twoją przyjaciółeczką się zabawię jeszcze lepiej niż z tobą.
-Co chcesz jej zrobić? - mój głos osłabł znacząco i byłem w stanie tylko szeptać.
-Zrobię jej bardzo miłą niespodziankę. Powinna się ucieszyć - w jego oczach pojawiło się coś, co przyprawiło mnie o ciarki. Pożądanie. Czy on chciał...
-Nie pozwolę ci. Nie zrobisz tego - "tylko nie Jane, tylko nie Jane" powtarzałem w myślach.
-W takim razie współpracuj - nie odpowiedziałem. Nie zdążyłem, bo zaczął mnie przypalać w różnych miejscach. Wrzeszczałem z bólu, ale on zadawał mi wtedy jeszcze więcej cierpienia. Moje krzyki przerywał tylko śmiech Huusta i niewyraźnie dla mnie słowa Dragha.
             Kiedy skończył miałem nadzieję na spokój, ale oni wylali na mnie wiadra wody. Nie byłem w stanie policzyć ile. Jeśli miało mi to przynieść ulgę, to efekt był całkowicie odwrotny. To wszystko sprawiało, że czułem się jak w piekle. Najgorsze jednak przyszło potem. Bez słowa podeszli do mnie i zaczęli sypać sól w miejsca oparzeń. Nie mogłem powstrzymać krzyków. Z moich oczu lały się łzy, a oni śmiali się z tego. Czułem jak sól wypala moje ciało jeszcze mocniej. Modliłem się o utratę przytomności, ale ta przyjemność nie była mi dana. Wylewałem kolejne łzy, wykrzykiwałem coś, a oni tylko się śmiali.
            Po tym jak przestali, odpięli mnie, a ja opadłem na podłogę.
-Wstawaj i się kurwa ubierz! - Huust rzucił mi moje ubrania. Udało mi się jakoś podnieść i narzucić na siebie ciuchy. Wtedy wypchnął mnie na korytarz i kazał iść. Nie pozwalał mi upaść. Trzymałem się ściany i po wielu, bardzo długich minutach dotarłem do naszej celi. Kiedy mnie do niej wepchnął i zamknął drzwi, udało mi się spojrzeć na Jane i przyszło ukojenie. Zemdlałem.


Ach, wiem, wreszcie. Ale nie miałam czasu i przepraszam.
Krotko, ale i tak mam nadzieję, że zadowalająco.
Dziękuję Lily Nimrodel A za nominację do Versatile Blogger. Wkrótce pojawi się te 7 faktów o mnie. Tylko co tu wymyślić... :)
Kolejny rozdział pojawi się w okolicach świąt i będzie napisany z perspektywy wszystkich bohaterów.
No to chyba tyle na dziś. ;)

15 komentarzy:

  1. Warto było czekać na niego ;). Czytałam całość z zapartym tchem i nie mogę doczekać się kolejnego.
    I jeszcze tak nie na temat. Moim zdaniem poprawiłaś się w pisaniu :). Oby tak dalej.

    Pozdrawiam, Allz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Staram się teraz bardziej dopracować rozdział przed dodaniem. ;)

      Usuń
  2. omomomomom <3
    Ciekawe, ile jeszcze będą trwały ich mordęgi...
    No ale muszę cie pochwalić! Takie to trochę ... straszne. I nie rozumiem, czego nie chcą mu nic powiedzieć - przecież nie biorą udziału w jakiejś konspiracji a tylko chcieli uciec od wojny ... tak, oprócz tego troszkę nielogicznego faktu to i tak moge stwierdzić, że jestem zakochana ^w^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mam plan ich jeszcze pomęczyć, ale później się dowiedzą wszystkiego dokładnie.
      Ja wiem, że to nielogiczne, ale logika i ja to dwie sprzeczności i jakoś nie możemy się pogodzić we dwie, nawet w normalnym życiu. ;)

      Usuń
  3. To jest... aż zabrakło mi słów... to wszystko jest takie realistyczne... jestem pod wrażeniem, naprawdę warto było czekać, bo ta scena wyszła Ci genialnie... i przerażająco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. ;)
      Taki był zamiar i z tego co widzę, udało mi się, choć trochę. ;)

      Usuń
    2. oj, udało Ci się, udało ^^

      Usuń
  4. To było piękne :') Naprawdę... Zaimponowałaś mi tak bardzo! Te tortury... ♥ Kate biorąca na siebie winę za wszystko, alkoholik Generał Dragh, przykucie Patricka łańcuchami i bicie. Jak ja uwielbiam czytać takie opowiadania! Po za tym podziwiam Twoją kreatywność w wymyślaniu tortur i ciekawa jestem co czeka naszą Kate, z którą swoją drogą już nasz Patrick chciał się pożegnać...
    Pozdrowionka †

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Jane, ale spoko, mi też się czasem mylą. ;)
      Interesują mnie totury wszelkiego rodzaju i okresu, także pomęczę bohaterów.
      Cieszę się, że te tortury jednak nie są beznadziejna, bo szczerze powiedziawszy, bałam się je dodać.

      Usuń
  5. Genialne, okrutne, ale piękne. Naprawdę ciarki mnie przechodziły kiedy czytałam o tych wszystkich wymyślnych torturach, wolę nie wiedzieć skąd czerpiesz takie pomysły. :)
    Całość zaciekawiła mnie już od pierwszego zdania. Przyznaję nie mam pojęcia o co chodzi i chociaż mniej-więcej wiem, dlaczego trafili do tego piekła na ziemi, to czuję, że niezwłocznie muszę zapoznać się z wcześniejszymi częściami. :)
    Pozdrawiam i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mojej głowie roi się wręcz od pomysłów na wymyślne tortury, ale większości z nich i tak tu nie zastosuję. Miło mi z powodu Twoich ciarek. ;)
      Dzięki i pozdrawiam. xd

      Usuń
  6. Boski, czekam na next!
    Dziękuję też za nominacje i zapraszam do mnie na new rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  7. zostałaś nominowana do VBA - więcej inf. na
    when--darkness-falls.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Piszesz bardzo dobrze i wiesz jak budować atmosferę. Niestety, czasem trochę w tym przesadzasz - powtórzenia są fajne i bardzo dobrze wprowadzają klimat, ale nadmiar, który czasem Ci się zdarza w pewnym momencie zaczyna męczyć. Zastanów się, czy rzeczywiście wszystkie są konieczne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hah, ten blog ma swój pazur... Taka miła odmiana pośród wielu słitaśnych miłostek i romansów :D

    OdpowiedzUsuń